Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2010
Dystans całkowity: | 2424.56 km (w terenie 7.50 km; 0.31%) |
Czas w ruchu: | 118:31 |
Średnia prędkość: | 20.46 km/h |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 83.61 km i 4h 05m |
Więcej statystyk |
Sobota, 21 sierpnia 2010
Worliny 2010
totalna niemoc. Wczorajszy rajd po górkach osłabił mnie potężnie. Od lat nie czułam takiego zmęczenia w łydkach. No i to ciągłe uważanie na kolanko jest już trochę irytujące, bo podjazdy pokonywane na pół gwizdka dłużą się w nieskończoność. Fajna trasa, ale kilometrowo rozczarowująca, skrócenie przymusowe z powodu braku przejazdu innego niż gruntowy. Do Gietrzwałdu, kawałek 16 w stronę Olsztyna, w bok przez Tomaszków znowu do głownej 51 Olsztyn - Olsztynek. Tu planowaliśmy przemknąć boczkiem do 598, która na mapie wyglądała niezwykle atrakcyjnie, ale niestety droga deklarowana jako utwardzona okazała się szutrem. A szutrów na razie mamy dość na dłużej. Zatem pociągnęliśmy 51 do Olsztynka, gdyż Olsztynek właśnie był celem wycieczki, a dokładnie reklamowane mocno przez ROSSa olsztynieckie jagodzianki. Faktem jest, po jagodowe bułeczki ściaga na ulicę Mrongowiusza ludność z bliższych i dalszych okolic w niesłychanej mnogości, a na odebranie jagodzianek czeka się w kolejce aż...się upieką:) Świeża blacha jest dystrybuowana natychmiast. Inne ciasteczka też warte kawałka drogi, co sprawdziliśmy oczekując na jagodowy dopiek.Powrót był super fajny, pomijając napełnione słodko brzuszki trafiliśmy na fantastyczną drogę do Podlejek przez Mańki, 16 km świetnego asfaltu przez piękny stary las. Rewelacja. Jasiowi podobało się tak bardzo, że nawet próbował zostać w tym lesie na dłużej ale udało mi się zapanować nad sytuacją:)
- DST 84.72km
- Czas 04:33
- VAVG 18.62km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 sierpnia 2010
Worliny 2010
po wczorajszej próbie kolankowej przyszedł czas na poważny kolankowy czelendż. Jestem zachwycona, bo mimo, że jazda w dużym stresie, to jednak bez poważniejszych bólowych konsekwencji. A trasy są mocno wymagające dla naruszonych kolanek. Górki i pagóry wszechobecne. Trochę mi się udało, bo po pierwszych 5 km które były łatwe, bo z górki - trafił mi się wielce uprzejmy Pan Traktor, który mnie pociągnąl przez następnych kaemek kilkanaście. Dzięki temu świetnie i prawie bezwysiłkowo rozgrzałam kolanka a i nie miałam czasu się zastanawiać boli czy nie. Powinnam teraz napisać, że dalej było już z górki, ale niestety nie jest to prawda - z wyborem trasy pocelowałam średnio bo było cały czas pod pagór:( treningowo świetnie, ale umęczyłam się konkretnie (530 do Dobrego Miasta. Na 18 km od celu zaczął się pagór i trwał, trwał, trwał... zjazd niestety nie wystąpił. To był zdecydowanie najdłuższy pagór w moim rowerowym życiu). Dobre Miasto wcale nie takie dobre, raczej nijakie. Nie zostałam tam długo. Do Olsztyna miałam 24 km i wyobrazałam sobie, że to będzie raczej luzik. No i tak było dopóki nie skończyło się pobocze a TIRy nie zaczęły jeździć mi po plecach. Doprawdy mało co stresuje mnie na drodze, ale ostatnie 12 km tej trasy to był totalny koszmar. Dwukrotnie uciekałam do rowu. Masakra. Najlepsze było jeszcze przede mną. 7 km od Olsztyna pojawił się znak kierujący na ścieżkę...w bagnach, w dzikim błotnistym lesie, nie utwardzoną a razem z nim zakaz jazdy rowerem po głównej. Ścieżka bez szans przejechania na slickach, do tego nikt mnie w życiu nie zmusi do dobrowolnego wjechania w takie chaszcze. W efekcie co drugi mijający mnie samochód potęgował stres potężnym klaksonowaniem, kilku zajechało mi drogę a jeden już przed Olsztynem wepchnął mnie w krawężnik. Tego zresztą akurat udało mi się dogonić jak stał w korku i przynajmniej on się dowiedział w jakim nastroju odwiedziłam słodkie miasto Olsztyn. Miejsce pt komunikacyjna katastrofa. Wyjazd - kilka km koszmaru, rozkopy, korki, trelinki i obowiązkowe ścieżki typu przedpotopowego (część po sterczących płytach chodnikowych). Powrót za to był super, jak już się pokończyły wszystkie koszmarne ścieżki zaczął się super asfalt drogi 527 do Morąga, którą dojechałam do Łukty. 20 km pięknej drogi przez las, fajne umiarkowane pagórki, mały ruch. A na dobicie podjazd Łukta - Worliny, czyli odwrócenie początkowego "z górki":)
- DST 101.45km
- Czas 05:08
- VAVG 19.76km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 sierpnia 2010
Worliny 2010
stresująca próba kolankowa. Duży dyskomfort i trochę bólu. Jazda z cyklu totalna męka. Fajne górki ale bałam się przycisnąć więc frajda umiarkowana. Niemniej zdecydowanie lepiej niż w poniedziałek, który był katastrofalny. Rozeznanie w terenie wypadło wielce zachęcająco, mam nadzieję, że jednak uda się trochę pojeździć. Nie znam wcale tych okolic, a nowe trasy są takie ekscytujące:)
- DST 34.16km
- Czas 01:58
- VAVG 17.37km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 sierpnia 2010
przed pracą
rozjazd po wczorajszej dwusetce. Kondycyjnie świetnie ale co z tego, skoro kolano sobie o mnie przypomniało. Miałam apetyt na dłuższą trasę (!!!!!, sama nie przestaję się zaskakiwać...), ale z powodu bólu ledwo się doczłapałam do domku. Buuuu. Smutno mi
- DST 41.95km
- Czas 02:14
- VAVG 18.78km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 sierpnia 2010
ZNOWU DWIEŚCIE:)
dwójka z przodu licznika zdecydowanie mi się spodobała:) dzisiaj co prawda dwusetki w planach nie było, ale tak fajnie się jechało... Po raz kolejny przekonałam się o tym, że upalna pogoda mi służy, własciwie nigdy nie jest dla mnie za gorąco na rower. Dzisiaj skwar był naprawdę obiektywnie patrząc spory, ale nie wpłynęło to w żaden ujemny sposób na formę. Podobnie jak przy pierwszej dwusetce ukręconej tydzień temu dziś też własciwie nie zaznałam koszmaru kryzysu. No może pod koniec jazdy nie miałam juz ochoty...siedzieć:( trochę też poczułam kolano, ale i tak wykazuje ostatnio wielką cierpliwość, więc nie mam prawa narzekać. Znowu pojechaliśmy trochę nową trasą - początek znany, przez Czosnów do NDM, do Jabłonny, potem 632 przez Dębe do Nasielska. Tu korzystając z dobrych doświadczeń sprzed tygodnia odbiliśmy w kierunku Pułtuska, żeby uzupełnić kalorie w gościnnych Krzyczkach. Tym razem też opuściliśmy to miłe miejsce w pełni usatysfakcjonowani - przemiła obsługa i pyszne domowe jedzenie. Stoły w ogrodzie. No naprawdę nie bardzo nam się ruszyć chciało... Ale podczas odpoczynku zdołaliśmy policzyć czekające nas jeszcze kilometry i ta wiedza podziałała na nas w końcu motywująco:) Dalszy ciąg trasy super - 571 do Naruszewa - tu warto zaznaczyć, że jest to niewątpliwie jedna z najlepiej wyposażonych w pomiar kilometrów dróg w Polsce - na odcinku 35 km jest mniej więcej 20 tablic z informacją ILE JESZCZE KM ZOSTAŁO DO NARUSZEWA. Osiągnąwszy ww skręciliśmy w 570 do Czerwińska. Co za rewelacyjna droga! Ruch umiarkowany, asfalt świetny i na większości 14 kilometrowego odcinka jedzie się przez piękny las. Bardzo fajnie. W Czerwińsku już tak fajnie nie było, bo nadciągnąl Armagedon i trzeba było szukać schronienia. Bardzo przyjaźnie znalazła się w tej trudnej sytuacji stacja wiodącej firmy paliwowej - znowu udało nam się nie zmoknąć i jeszcze wciągnęliśmy całkiem udaną pomidorówkę. I lodzika Magnum (oj, sorry, oczywiście lodzika wiodącego producenta lodzików). Główną drogą 62 bez większych kłopotów dociągnęliśmy do Zakroczymia i NDM. A potem wiadomo - prosto przez Czosnów do domku. Momentami mocno wiało, ale Jaś ma taki total power, że musiałam tylko pilnować, żeby się na kole utrzymać. Jaś ma też zresztą świętą do mnie cierpliwość, więc gubienie koła było mi każdorazowo wybaczane. I dostawałam kolejną szansę. I kolejną. I kolejną:)
- DST 202.20km
- Czas 09:16
- VAVG 21.82km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 sierpnia 2010
Roztoka
Niestandardowy wyjazd do Roztoki. Tym razem przez NDM (z postojem w cukierni, naprawdę niezłe mają capuccino:)) i w dół główną drogą na Błonie. Ruch trochę za duży, ale fajna ta droga, super asfalt. Jakoś dzisiaj mało wariatów wyprzedzających na trzeciego było, nie zestresowali mnie. Z powrotem miałam wracać przez Janówek, ale miałam ogromną ochotę przetestować przejazd Kazuń Bielany - Dębina. 5 km świetnej klimatycznej drogi przez las, chyba będę tam częściej zaglądać. Świetny wyjazd, pogoda jaką lubię, ostre słońce i bardzo ciepło:). Lubię czasem samotne wyprawy. Czasem:)
- DST 122.69km
- Czas 05:53
- VAVG 20.85km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 sierpnia 2010
Sieraków i okolice
wczesnoporanny treningowy wyjazd do Sierakowa a potem przez całe miasto na Grochów, żeby obejrzeć niezwykle emocjonujący mecz tenisowy. Lubię w wakacje i w ciągu dnia przejechać się po mieście, byle nie za często:)
- DST 113.39km
- Czas 05:25
- VAVG 20.93km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 12 sierpnia 2010
przed pracą
wyjazd wcześnie rano, żeby zdążyc nacieszyć się rowerkiem przed pracą. Świetnie mi się jeździ w takie soczyście słoneczne i ciepłe dni jak dzisiaj. Uwielbiam wyjść wcześnie i cieszyć się wstajacym dniem i pięknie pachnącym lasem. A dystans jakoś sam się wykręca:)
- DST 46.20km
- Czas 02:14
- VAVG 20.69km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 sierpnia 2010
Sieraków i okolice
powrót lata. Uwielbiam taką pogodę
- DST 58.03km
- Czas 02:48
- VAVG 20.73km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 sierpnia 2010
z Jasiem
wyprawa urodzinowa fantastycznie zorganizowana przez Jasia. Bardzo długi dzień, który zaczął się wyjazdem wcześnie rano i baaardzo późnym powrotem. Rowerowo bylo też bardzo atrakcyjnie, chociaż wyruszylismy w trasę z lekkim opóźnieniem spowodowanym przez długotrwały proces rozpakowywania i "oswajania" prezentów:) Oj, jak ja lubię prezenty od Jasia... Trasa: Kazimierz Dolny - Bochotnica - Puławy - Końskowola - Celejów - Nałęczów i powrót przez Celejów do Kazimierza. Asfalty momentami mogłyby być lepsze, ale krajobrazowo rewelacyjnie, sporo pagórów i całkiem duzych górek. Zaskakująco ładny park w Nałęczowie z równie zaskakującą żenadą gastronomiczną - miejsc "konsumpcyjnych' pełno, a wszędzie ciastka... W końcu trafiliśmy jakiś lokal, gdzie na zupę kazali czekać pół godziny a i z podaniem kawy mieli straszny problem - w sumie dość skromny posiłek zajął nam półtorej godziny... I w sumie dzięki temu, że wpadlismy po uszy w niedoczas pognaliśmy megatempem z powrotem do Kazimierza - dawno nie jechałam na grubych oponkach 35km/h po płaskim:)
- DST 78.05km
- Teren 1.70km
- Czas 04:00
- VAVG 19.51km/h
- Aktywność Jazda na rowerze