Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2010
Dystans całkowity: | 1871.05 km (w terenie 4.80 km; 0.26%) |
Czas w ruchu: | 95:09 |
Średnia prędkość: | 19.66 km/h |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 60.36 km i 3h 04m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 31 października 2010
Łeba 2010
dzisiaj jazda po wydeptanych wcześniej scieżkach. Standard do Choczewa (przez Sarbsk i Sasino) potem przez Osieki do Lublewka. W założeniach chciałam dotrzeć do Bychowa, ale skusił mnie dworek w Starbieninie - to jedyna nowość dzisiejszej wycieczki, tam nie byłam wcześniej. Dworek mało fajny, ale gazon z ławeczkami był. Szkoda, że bez słońca, szybko zmarzłam, odpoczynek bardzo krótki. Bychowo taką trasą naokoło jest jednak w taki krótki jesienny dzień poza zasięgiem, może pojadę tam prosto według przepisu "w tę i z powrotem". Powrót długo główną, chciałam sobie zjechać z tej góry w Żelaznem, na którą mozoliłam się wczoraj ale głównie sprawdzić się na zapamiętanym z dawnych wypraw 800m podjeździe. Nieźle poszlo, power jest wciąż ze mną (na pagórze w Ulinii nie zeszłam dziś poniżej 7,5:)) Powrót tak jak wczoraj przez Roszczyce. Totalnie relaksowa i mało wymagajaca w sensie uwagi i sledzenia mapy trasa, nawet nic nowego zdechłego nie było po drodze, ten sam co wczoraj nieszczęsny borsuk.
- DST 86.76km
- Teren 1.60km
- Czas 04:45
- VAVG 18.27km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 października 2010
Łeba 2010
eksploracji nowych terenów ciąg dalszy. Dziś również pętla okołolęborska, ale z drugiej strony. Początek trasy przez Sarbsk - pamiętam z poprzednich pobytów jak bardzo było tu ładnie ale jaki kiepski był asfalt, zatem jechałam pełna obaw. A tu jaka zmiana! piękna nowa nawierzchnia! Jazda po hopkach nabrała zupełnie nowego kolorytu. W ogóle po mazurskich wyprawach zdecydowanie bardziej lubię hopki:) W Ulinii czekał mnie pamiętny pagór wszechczasów. Krótko (300m), ale konkretnie. Nie ma się w dodatku jak rozpędzić, bo pagór się zaczyna na ostrym zakręcie... Udało mi się nie zejśc poniżej 6km/h:) Potem trochę górek ze słabym asfaltem od Sasina do Kurowa i przejazd do Żelazna. Odtąd nowe dla mnie tereny - skręt na Lębork w poszukiwaniu pałacu (skoro wczoraj nie znalazłam zamku to należy się jakaś rekompensata..) w Zwartowie. Pałac był, w parku, a w parku ławeczki na słoneczku. Dalsza droga do Stowięcina ze zmiennym asfaltowo szczęściem (nawet kocie łby się trafiały...) ale nieustannie pięknie krajobrazowo. Prawie cały czas las, łąki, pusto, prawie bez samochodów. Był też JEDEN PRAWDZIWY KOLARZ!! Super asfalt był od Stowięcina do Łebienia, cisza absolutna i spokój, relaks totalny. Poowrót przez Ruszczyce, tam też kilka konkretnych pagórów. Jak również oczekiwał mnie w tym uroczym miejscu zdechły borsuk, w odwecie za ominięcie miejsca ze zdechłym dzikiem... No niemniej zamiana udana, to jednak nie te gabaryty:)
- DST 93.49km
- Teren 1.10km
- Czas 04:40
- VAVG 20.03km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 października 2010
Łeba 2010
no i pognało mnie znowu trochę za daleko jak na coraz krótszy dzień i relaksową jazdę:) powrót był trochę nerwowy, bo szybko zmierzchało a nocna jazda przez las (nawet asfaltem) to jednak nie jest moja ulubiona zabawa. Trzeba bylo mocno naciskać na pedałki a tu pagór za pagórem. No ale jakoś dałam radę:) Niemniej po leniwym porannym plazowym spacerku i wielce lajcikowej jeździe w pierwszą stronę końcówka była ostra, zasłużyłam na każdy kęs pysznej kolacyjki:) Ale wieczorna sauna znowu wprowadziła mnie w bardzo leniwy nastrój... Dzisiejszą trasę wybrałam perfekcyjnie, wiatr nie był dziś mocny (!!!!) ale jednak trochę przeszkadzał, zatem pozmagałam się z nim w pierwszą stronę a potem była nagroda. Początek trasy to "łebski" standard :), czyli objazd głównej drogi do Wicka przez Nowęcin i Szczenurze, miłe zaskoczenie gdyż pojawił się tu nowy asfalt, ale nawet z dziurawymi kawałkami uwielbiałam tę drogę. Jest przepięknie. Nigdy nie widziałam jej w takiej mocno jesiennej scenerii, tylko zyskuje na atrakcyjności. Potem przez Wicko i kawałek główną 214 do Pobłocia. Tu eksploracja nowego kawałka - skręt do Stowięcina - piękny i prawie nie uczęszczany asfalcik przez las i łąki. W Stowięcinie skręt do Lęborka, ta droga absolutnie rewelacyjna, zupełnie pusto, las prawie cały czas. No i wyjątkowo pocelowałam z kierunkiem, kilka super zjazdów (45km/h na grubych oponkach:)) a tylko 2 podjazdy:) 20 km do Lęborka minęło mgnieniem. Potem już nie było tak fajnie, Lębork niestety wbrew moim oczekiwaniom nie posiada zamku!! I jest wcale nieciekawy. Nie bardzo wiem dlaczego byłam taka pewna z tym zamkiem, no na pewno nie dlatego jak to prześmiewczy szydercy sugerowali Lębork-Malbork:) Nie miałam już czasu, żeby wracać boczniakami, więc pognałam główną przez wszystkie męczliwe pagóry. W nagrodę czekał na mnie przed Wickiem dłuuuugi zjazd:) Odrobiłam go częściowo w Charbrowie. Nie dość że koszmarny pagór to jeszcze zdechły dzik na samym szczycie! A jutro znowu trzeba będzie tamtędy...
- DST 86.20km
- Czas 04:32
- VAVG 19.01km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 października 2010
Łeba 2010
załapałam się na wieczorną rundkę po podróży:)
- DST 18.41km
- Czas 01:03
- VAVG 17.53km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 października 2010
przed pracą
- DST 20.86km
- Czas 01:04
- VAVG 19.56km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 października 2010
w deszczu
prawdopodobnie ostatnie rowerowe wagary w sezonie (no oczywiscie nie licząc zaplanowanych oficjalnych wagarów zwiazanych z jakże bliskim wyjazdem nad morze:)). Wyjazd dał popalić, rano ledwie 2 stopnie, ta upojna temperatura utrzymywała sie do południa, potem dwie krótkie chwile słońca po czym deszcz i niecałe 4 na termometrze... Dystans (absolutny kilometrowy rekord w takich warunkach) i tempo wskazują na miły fakt, że październikowy power jest ciągle ze mną, chociaż zmarzłam absolutnie podle, zwłaszcza oczywiście ucierpiały kopytka...
Trasa - standard do Janówka, potem niespodziewane elementy enduro związane z wylewaniem asfaltu w Wierszach (przypomniały mi się te koszmarne chwile ciągniecia rowerka po plaży w Łazach... dziś szczęśliwie dystans ciągniecia był trochę krótszy:)), Roztoka, Leszno + pętelka przez Białutki i Wąsy - dawno tu nie byłam. Powrót oczywiscie przez Dębinę. Tirów tym razem niestety całe mnóstwo, wkurzajace, że stał kompletnie nie reagujący na cięarówki radiowóz z radarem. Od Leszna padało, ale mój nowy jesienny strój dał radę (szkoda tylko, że tak niewyjściowo w nim wyglądam, taki typowo PRAKTYCZNY ubiór:)).
Warto podkreślić niezwykle dzielną postawę ROSSa, który nie tylko pozwolił się wyciagnąć w tę podłą pogodę, ale też ani razu nie wydał jęku dezaprobaty bądź zawodu:) Zapewnił też miłe i motywujące towarzystwo, nie wspominając już o stosownej porcji smakowitych węglowodanów. Czekał też na mnie cierpliwie krecąc okoliczne pętelki, dzieki czemu Jego dystans wzrósł do prawie 140 km, co naprawdę robi wrażenie...
Trasa - standard do Janówka, potem niespodziewane elementy enduro związane z wylewaniem asfaltu w Wierszach (przypomniały mi się te koszmarne chwile ciągniecia rowerka po plaży w Łazach... dziś szczęśliwie dystans ciągniecia był trochę krótszy:)), Roztoka, Leszno + pętelka przez Białutki i Wąsy - dawno tu nie byłam. Powrót oczywiscie przez Dębinę. Tirów tym razem niestety całe mnóstwo, wkurzajace, że stał kompletnie nie reagujący na cięarówki radiowóz z radarem. Od Leszna padało, ale mój nowy jesienny strój dał radę (szkoda tylko, że tak niewyjściowo w nim wyglądam, taki typowo PRAKTYCZNY ubiór:)).
Warto podkreślić niezwykle dzielną postawę ROSSa, który nie tylko pozwolił się wyciagnąć w tę podłą pogodę, ale też ani razu nie wydał jęku dezaprobaty bądź zawodu:) Zapewnił też miłe i motywujące towarzystwo, nie wspominając już o stosownej porcji smakowitych węglowodanów. Czekał też na mnie cierpliwie krecąc okoliczne pętelki, dzieki czemu Jego dystans wzrósł do prawie 140 km, co naprawdę robi wrażenie...
- DST 112.44km
- Czas 05:27
- VAVG 20.63km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 października 2010
sieraków
- DST 50.70km
- Czas 02:35
- VAVG 19.63km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 października 2010
roztoka
październikowego poweru upojny ciąg dalszy. Po sobotniej stówce planowałam tylko lajcikową pętelkę sierakowską, trochę dłuzszą bo przez Latchorzew. Pogoda już nie taka ładna, zupełnie bez słońca, mocniejsze podmuchy wiatru i momentami próbowało kropić. No ale w Lipkowie podkusiło mnie, żeby przetestować zaawansowanie prac w kwestii nowego asfaltu na drodze na Koczargi... Asfalt okazał się być świetny, brakuje ostatnich 300 metrów. Jak już tam dojechałam, to pociągnęło mnie do Mariewa, a z Mariewa wiadomo - do Roztoki już tylko godzinka... Dobrze, że przezornie zaopatrzyłam się w cukierni w węglowodanowe zapasy:) Powrót przez Dębinę, uwielbiam tę drogę. Fajny weekend, zero kryzysu, maksik zadowolenia:)
- DST 109.83km
- Czas 05:31
- VAVG 19.91km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 października 2010
Roztoka
poweru ciąg dalszy. Uwielbiam jeździć przy takim poczuciu mocy:) Trochę mnie co prawda dziwi ta nieoczekiwana świeżość w końcówce sezonu... Fakt, że pogoda wyśmienita, mocne słońce i ciepło, nawet przyjemnie popiknikować się udało. Standardowo przez Janówek do Roztoki, powrót główną (bardzo mały ruch, zero stresu dzisiaj) bo bardzo chciałam jeszcze zrobić pętelkę po Kazuniach i wrócić przez Dębinę. Rewelacyjny dzień, pełen relaks
- DST 101.79km
- Czas 05:04
- VAVG 20.09km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 października 2010
Sieraków i okolice
nieoczekiwany powrót letniej mocy:) Mimo bardzo silnego wiatru całkiem konkretny dystans, bardzo dobre samopoczucie i duża chęć do jazdy. Dobre rokowania w kontekście zbliżającego się wyjazdu:)
- DST 64.85km
- Czas 03:32
- VAVG 18.35km/h
- Aktywność Jazda na rowerze