Piątek, 11 czerwca 2010
Trzęsacz 2010
Męka totalna z pogodą w tym roku. Dzisiejszy dzień też - kompletne szaleństwo. Rano piękne słońce, błękitne niebo - mega ekscytacja. Po godzinie mgła. Literalnie morza nie było widać. No oczywiście wichur obowiązkowo do tego. Szaro, ponuro, zimno. No nic, jechać trzeba. Dobrze że upchałam do torby trochę zapasowych ubranek. Po kolejnej godzinie mgła ustępuje w ciągu minuty i ukazuje co? przepiękne burzowe chmury. W lekkim stresiku gnałam z powrotem, lunęło po 3 minutach od dojazdu...uffff. Leje i leje, już się poddałam myśli że z dalszej jazdy nici (fajnego tenisa pokazywali:)) - nagle o 5 błękit (out of the blue - doprawdy nader trafne określenie w tym przypadku), upał, słońce mega grzeje, szał totalny. Super przyjemny wyjazd wieczorny (o wietrze już przecież nie wspominam, standard). W sumie dystans prawie taki jak planowałam na dzisiaj się ukręcił:)
PS taki mały łyczek winka a jak mi dobrze zrobił na wymowność:)
PS taki mały łyczek winka a jak mi dobrze zrobił na wymowność:)
- DST 81.65km
- Teren 1.10km
- Czas 04:05
- VAVG 20.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!